czwartek, 26 lutego 2015

Zawieszam bloga

Witajcie.
Tak, postanowiłam zawiesić bloga, ponieważ nie wiem czy ktokolwiek to czyta. Jeśli chcecie bym znów zaczęła pisać skomentujcie.
3 komentarze pod tym postem = next

Mam także nowego bloga. Serdecznie zapraszam. http://impossible-niallhoran-fanfiction.blogspot.com/

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 19

 ~ Niall's POV ~


 - No to co robimy? - pyta Molly.
Woah. Ulżyło mi, gdy zgodziła się ze  mną zostać bez sprzeciwów. Zaskoczyła mnie tym, byłem pewien, że zacznie pieprzyć jakieś bzdury o tym, jak nie ma ochoty ze mną siedzieć i ma lepsze rzeczy do roboty, a tu się po prostu zgodziła bez żadnego złośliwego komenatrza. 
Naprawdę chcę naprawić to, że zachowałem się jak chuj. Nie mogę w to uwierzyć, ale głupio mi. Serio mi głupio. Mogłem być chociaż trochę bardziej milszy, ale to mnie przerosło. Byłem wściekły.
Gdy ją wtedy zobaczyłem, pomyślałem, że Tom sobie z nas kpi. Przyprowadził jakąś naburmuszoną laskę i przedstawił nam ją z pieprzonym entuzjazmem. Ona siedziała jedynie dąsając się, nie racząc nikogo choćby jednym słowem. W dodatku przypominała Ją, dziewczynę której tak nienawidzę. Dziewczynę przez którą teraz cierpię. Tak nienawidzę tej suki! Kurwa...
Kiedy wpadłem na nią i całą ją oblałem alkoholem, poczułem się dziwnie. Tak, jakby moimi emocjami sterował ktoś inny. Nie lubiłem jej od początku. Powinienem się z niej śmiać i dodać parę złośliwych uwag, ale nie mogłem. Nie chciałem jej obrażać, chciałem jej pomóc. Zawzięcie się opierała, ale udało mi się ją zaciągnąć do pokoju Harry'ego. Chodziłem jak jebnięty za nią cały czas, a ta krzyczała na mnie i próbowała się oddalać. Nie ukrywała swojej nienawiści do mnie. Jak spotkałem ją dzisiaj, po wizycie w studiu tatuaży, patrzyła na mnie ciskając piorunami z oczu. To mnie właśnie kręciło i niesamowicie podniecało. To chore, ale to jak na mnie patrzyła, krzyczała do mnie, albo wyzywała mnie, było takie inne i w pewnym sensie nawet, fajne? Jest całkowicie inna, od tych wszystkich lasek kręcących się wokół mnie. Nie klei się do mnie, nie kręcę ją, stara się nie zwracać na mnie uwagi, nie lubi mnie. To w jej wykonaniu jest takie pociągające...
Przy niej mam niewyobrażalną zmianę nastrojów. Zawsze tak mam od wtedy... ale przy niej staję się jeszcze bardziej bipolarny. To co ona ze mną robi jest niemożliwe. Jest nieznośna, irytująca wręcz wkurwiająca, że mam ochotę ją zwyzywać. Gdy już na nią krzyczę, uświadamiam sobie, że nie powinienem się do niej tak zwracać. Wtedy staram się uspokoić, jestem bardziej czuły. Zachowuję się jak ciota...
   Zastanawiam się, jakie zajęcie nam wynaleźć, byśmy dobrze się bawili, a ja miałbym lepszą okazję, by mnie polubiła chodź w najmniejszym stopniu. Przypominam sobie, że ostatnio nabyłem sporo zioła w bractwie. Mam ochotę się ujarać i to właśnie z nią.
 - A, no może to? - wymachuję do niej jointem, którego trzymam w dwóch palcach.
 - Mi pasuję. - uśmiecha się szeroko.
To ona jara?
 - Jarałaś już? - pytam zdezorientowany.
Nie spodziewałem się tego po niej. Jest sarkastyczna, humorzasta i wkurwiająca, ale wygląda na... hm, poukładaną? Coś w tym stylu. Mimo, że widziałem ją na imprezie jak piła z zamiłowaniem wiśniówkę, najwidoczniej jej ulubioną i tak wydawała mi się grzeczna.
 - A co? To takie dziwne? - chichocze.
 - No trochę. Nie wyglądasz na taką niegrzeczną. - przyznaję szczerze.
 - Ta, nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi. - puszcza mi oczko.
Hm, ciekawie.
Odpalam jointa płomieniem z zapalniczki, trzymając go między wargami, lecz nie zaciągam się.
 - Chcesz pierwsza? - pytam.
 - Jasne. - bierze skręta do buzi i mocno się zaciąga, wpuszczając dym do płuc, a następnie wypuszcza go z pasją.
Dym otula jej twarz, dodając jej niesamowitego uroku. Wygląda ślicznie...
Niall, ale z ciebie ciota! Ugh!
  - Widać, że wiele razy paliłaś. - śmieję się. - Tak w ogóle ładnie Ci w takiej chmurze dymu. - mamroczę. Jestem już nieźle ujarany. Moje oczy są zwężone i całe przekrwione. Uśmiech wypływa na moją twarz i czuję się zajebiście rozluźniony.

Wpadam na idiotyczny pomysł, ale warto spróbować.  Nie wiem kiedy te słowa wychodzą z moich ust.
 - Ej! Mam pomysł. - krzyczę z entuzjazmem śmiejąc się.  - Jesteśmy na studiach! Co ty na to, by zapalić po studencku?
Pewnie mnie wyzwie czy coś w tym stylu. A może uderzy mnie w twarz? Nie myślę jasno po ziole, mogłem się zamknąć.
 - Zapalaj. - mówi z uśmiechem.
Co? Ona żartuje? Robi sobie ze mnie jaja, prawda?
Popatrzyłem na nią zdziwiony, marszcząc brwi, a ona na to się roześmiała. Okej, nie żartuje.
Chcę się zaciągać, ale moje ciało spina się pod jej dotykiem. Wstaje i siada na mnie okrakiem. Woah... Nie spodziewałem się, aż takiego obrotu sprawy.
Zaciągam się jak najmocniej mogę i przybliżam do niej twarz. Przyciąga mnie bliżej za materiał koszulki, a ja pozwalam sobie na muśnięcie jej warg. Po tym zapominam całkowicie o dymie, który powinienem wpuścić w jej usta. Zajmuję się pogłębianiem pocałunku. Jej wargi są idealne. Miękkie, ciepłe, idealnie pasujące do moich. Nie odpycha mnie, kiedy kładę jej ręce na biodrach. Wręcz przeciwnie - zaczyna wić się w tempie pocałunków i wplata palce w moje włosy.
Zasysam jej dolną wargę, a z jej ust wydobywa się cichu jęk, ale...
Nagle odrywa się ode mnie jak poparzona. Patrzy na mnie przerażonym, zaszklonym wzrokiem. Po różowych policzkach ciekną jej ciurkiem słone łzy.
Co do chuja?!
 - Prze... Przepraszam. - jąka się przez łzy i wybiega z pokoju cicho łkając.
 - Molly! Zaczekaj! - wołam i wstaję, ale nim zdążyłem się podnieść już zatrzasnęła za sobą drzwi.
Czy ja zrobiłem coś nie tak?
Było tak cudownie... Ja pierdole!


~ Molly's POV ~

To wszystko przez niego! Pieprzony Jimmy! Czemu ja nie mogę o nim zapomnieć?! Czemu popełniłam taki błąd zakochując się w nim? No dlaczego kurwa?!

***

Moje wczorajsze plany trafił szlak. Nie poszłam na zajęcia. Ba, nawet nie wstałam z łóżka. Wczoraj wypłakałam pół nocy. Dobrze, że nie było Cary, bo nie dałaby mi spokoju.
Jest po jedenastej. Wywlekam się wreszcie niechętnie z pod ciepłej kołdry. Sięgam po telefon, który wibrował cały ranek. Jak zwykle mam jakieś wiadomości.

Niall: Molly, wszystko w porządku?
Niall: Jeśli zrobiłem coś nie tak, to przepraszam.
Niall: Przykro mi, że tak wyszło.
Niall: Molly?
Niall: Proszę, odezwij się.

Nie odpisuję. Po co? Co mam mu napisać? Że nie mogę przestać być zakochana w cholernym chłopaku, który prawie doprowadził mnie do depresji. Zajebiście!

Nie chcąc dalej myśleć o wczorajszym zajściu postanawiam iść na ostatnie zajęcia, jakimi są zajęcia sportu. Mam aerobik razem z Lily. Głupio by wyszło, jakbym nie poszła.
Ubieram się szybko w pierwsze lepsze jeansy i T-Shirt, po czym pośpiesznie wychodzę.
Zdążyłam na czas. Lily stoi już przed szatnią, rozmawiając z kimś przez telefon. Zauważa mnie, więc do niej macham, a ona kończy połączenie.
 - Hej! Myślałam, że już nie przyjdziesz. Liam i Louis mówili, że nie było Cię na psychologii. Coś się stało? - mówi gdy wchodzimy do zatłoczonego pomieszczenia.
 - Nie, wszystko okej. - kłamię. - Po prostu nie chciało mi się wstać, więc postanowiłam przyjść jedynie na aerobik, bo Ci obiecałam. - puszczam jej oczko i przebieram koszulkę.
Po dziesięciu minutach zajęcia się zaczynają, a ja jestem zajęta na tyle, że nie myślę już o żadnym chłopaku.

sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 18

 - A, czyli to ty jesteś tym współlokatorem Mike'a? - przewracam oczami z irytacją.
Nie wiedziałam, że on dzieli pokój z chłopakiem mojej przyjaciółki. Nie skojarzyłam dokładnie, gdy inni mówi coś na temat 'współlokatora' Mike'a. Fakt, że to on z nim mieszka, nie zbyt mnie cieszy. Mam wrażenie, że przez to będę go widywać częściej. Na samą myśl przechodzą mnie ciarki. Tak trudno go rozgryźć. Jest bipolarny, co jest nie do zniesienia. Mam go dość z każdą minutą, którą spęczam w jego otoczeniu.  
 - Ee, tak. - odpowiada unosząc jedną brew, najwyraźniej zdziwiony moją wizytą.
Stoi w progu nonszalancko opierając się o framugę. Ma na sobie obcisły, biały T-Shirt podkreślający jego muskulaturę i czarne, luźne spodnie dresowe. Mimo tego, że to zwyczajne dresy i T-Shirt, wygląda naprawdę dobrze. Można powiedzieć, że atrakcyjnie.
 - Jest Mike z Carą? - pytam, niby niezainteresowana jego osobą.
Niby?
 - Nie, wyszli niedawno się przejść. - krzyżuje ramiona na piersi bacznie mi się przyglądając.
Jego ton głosu jest dziwny. Spokojny, ale jednocześnie obojętny. Dziwi mnie to, że nie drwi teraz ze mnie, albo nie dogryza jakimiś złośliwymi uwagami. Jego zmiany nastroju są irytujące. Na sama myśl odechciewa mi się z nim rozmawiać.
 - Okej, w takim razie pój...
 - Wejdziesz? - pyta szybko, przerywając mi, gdy chcę powiedzieć, że już pójdę.
 - Nie ma takiej potrzeby. - odpowiadam.
Nie wiem, po co miałabym do niego iść. Nie mam na to najmniejszej ochoty. Pewnie zaraz zacząłby być złośliwy, kłócilibyśmy się i tyle by z tego wyszło. To nie jest serio dobry pomysł.
 - Chciałbym z Tobą porozmawiać. Chodź. - wskazał ręką na wnętrze pomieszczenia.
Przewróciłam oczami i wypuściłam, ze świstem, głośno powietrze. Przecisnęłam się między nim, a framugą przekraczając próg pokoju akademickiego. Tak jak myślałam, był dość skromny. Nie było w nim żadnych ozdób, które dodawałyby uroku. Po przeciwnych stronach, przy ścianach stały średniej wielkości łóżka. Do tego dwie szafy, stolik. Typowy pokój akademicki, w dodatku zamieszały przez mężczyzn. Czegoś innego nie można było się spodziewać. W kącie walały się pojedyncze części garderoby, a mnie korciło, by do je poskładać i włożyć do szafy. To trochę taka obsesja, ale wokół siebie lubię porządek. Na ten widok zmarszczyłam nos. Nie podlega wątpliwości, że mężczyźni są brudasami.
 - Jak marszczysz noc, wyglądasz uroczo. - mówi wolno, obserwując mnie, stojąc pod zamkniętymi drzwiami.
Czuję, jak moją twarz oblewa gorąco i robię się cała czerwona. Nie chcąc, by to zauważył odwracam wzrok i puszczam jego uwagę mimo uszu.
 - O czym chcesz porozmawiać? - pytam, odwracając spojrzenie, od sterty kurzu na półce.
 - Usiądziesz?
 - Egh, okej. - wzruszam ramionami i siadam na krześle, które znajduje się najbliżej mnie.
On za to siada na swoim łóżku. Siada, to zbyt ładnie powiedziane. Trafniejsze określenie w tym przypadku to 'rozwalił się na swoim łóżku'.
 - Mam pytanie. Odpowiesz szczerze?
 - Postaram się. - mówię, całkowicie bez jakichkolwiek emocji.
Blondyn chwilę się zastanawia, ale po chwili słowa opuszczają jego usta.
 - Czemu mnie nie lubisz? Coś Ci zrobiłem? Skąd ta nienawiść?
Zamurowało mnie. Co to za pytanie? Co to za ton głosu?! Brzmi tak, jakby był zmartwiony. Nie rozumiem go!
Muszę zastanowić się nad odpowiedzią. Nie chcę zachowywać się jak ostatnia suka, bo tonie jego głosu miałabym wyrzuty sumienia.
 - Nie dałeś mi powodu, bym Cię lubiła.- mówię w końcu.
 - Przepraszam.
On żartuję?
Niall Horan, ten, który zachowuję się jak skończony dupek, mający zmienne nastroję i czujący nienawiść do wielu osób właśnie mnie przeprosił, nie wiadomo nawet za co.
 - Za co? - pytam o to, o czym myślę.
 - Byłem niem...miły. - jaka się. - Sorry, kurwa. Czasem mam trochę zmienny humor. - marszy brwi w rozdrażnieniu.
 - Zdążyłam zauważyć. - mówię z niechęcią i jadem w głosie.
 - Możesz przestać? - wzburzył się.
O. No i się zaczyna. Brawo Molly! Teraz będziesz się kłóciła z humorzastym blondynem!
 - A co niby robię?
 - Chcę naprawić to, że zachowałem się w piątek jak chuj, a ty wszystko pieprzysz i mi na to nie pozwalasz! - krzyczy.
Nie będę jego workiem treningowym, by się na mnie wyżywał krzycząc. Mam tego dość, wychodzę.
Wstaję z krzesła i zmierzam do wyjścia, ale zatrzymuję mnie jego duża dłoń, którą oplata wokół mojego nadgarstka.
 - E, za to też przepraszam. Widzisz, że nie najlepiej radzę sobie... z emocjami. Czy czymś tam. Proszę, zostań. Postaram się być jak najbardziej spokojny. Przepraszam. - spuścił wzrok na podłogę.
Czuję, że muszę mu jakoś pomóc. Widać, że nie jest z nim za dobrze, coś go trapi. To wydaję się głupie, po tym jaką niechęć do niego czuję, ale nic nie poradzę - nie potrafię być w takich przypadkach obojętna.
Ustąpiłam na jego prośby i znów usiadłam na krzesło, czekając na wyjaśnienia.
 - Wiem, że pewnie chcesz wiedzieć, o co mi dokładnie chodzi. Niestety, nie mogę Ci powiedzieć o tym już teraz, bo uznasz mnie za jeszcze większego idiotę.
Nie wiem, co mu na to odpowiedzieć. Zaraz nie wytrzymam z ciekawości, ale nie chcę naciskać. Chyba widzi, że nie wiem, co mam mu powiedzieć, więc mówi dalej.
 - Dotrzymałabyś mi dzisiaj towarzystwa?
Chcę powiedzieć jak najszybciej nie. Przecież jutro szkoła, miałam położyć się wcześniej. Nie lubię niszczyć sobie nawet najmniejszych planów, ale patrząc w jego niebieskie tęczówki nie umiem mu odmówić...
 - Yhm, okej. Zostanę.
 - Fajnie. - na jego twarzy pojawia się uśmiech.
 - No to co robimy? - otworzyłam się bardziej.
 - A, no może to? - macha do mnie jointem.
No i to mi się podoba. Bawimy się!
 - Mi pasuję. - uśmiecham się, chyba pierwszy raz do niego.
 - Jarałaś już? - pyta zdezorientowany.
  - A co? To takie dziwne? - chichoczę.
 - No trochę. Nie wyglądasz na taką niegrzeczną.
 - Ta, nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mów. - puszczam mu oczko.

 - Chcesz pierwsza?
 - Jasne. - mocno się zaciągam i wypuszczam chmurę dymu.
 - Widać, że wiele razy paliłaś. - śmieje się. - Tak w ogóle ładnie Ci w takiej chmurze dymu. - mamrocze ujarany blondyn. 

Wypalamy już drugiego jointa, a ja czuję się niesamowicie zrelaksowana. Zioło to najlepsze, co może być na zły humor. 
Niall co chwilę się śmieje, przez co i ja chichoczę. Mogę uznać, że nie jest taki zły, za jakiego go miałam, lecz nie przyznam się do tego, bo może przez zioło mi się tak jedynie wydaje.
Siedzimy na podłodze, oparci o jego łóżko. Opieram głowę o jego ramię, sama nie wiem dlaczego, ale jest mi tak nadzwyczaj wygodnie. Najwyraźniej nie ma nic przeciwko temu, bo nic na to nie mówi.
 - Ej! Mam pomysł. - krzyczy z entuzjazmem i zaczyna chichotać. Wpatruje się we mnie przekrwionymi oczami. - Jesteśmy na studiach! Co ty na to, by zapalić po studencku?
Czeka na moją odpowiedź, kiedy się zastanawiam. A co mi tam? Jesteśmy na studiach! Pobawmy się!
 - Zapalaj. - ponagliłam go, co oznaczało zgodę.
 - Gotowa? - pyta, kiedy cienki dym leci już z podpalonego, kolejnego jointa.
 Nie odpowiadając mu, usiadłam na jego kolanach, by mieć lepszy dostęp do jego twarzy. Chłopak na moment się spiął, ale po chwili rozluźnił się i zaczął się mocno zaciągać. Nie wiem co robię, ale o konsekwencję będę martwić się później.
Kiwnęłam głową, na znak, by się przybliżył i pociągnęłam go za koszulkę. Nasze twarze dzieliły milimetry. Odchylił delikatnie wargi, przy okazji mnie nimi muskając. Są takie miękkie i ciepłe, że czuję rosnącą błogość. Zaczął wypuszczać dym w moim kierunku. Zachłannie wbił się moje wargi, wypuszczając resztki dymu. Gdy odczułam, że nic już nie ma, chciałam się delikatnie osunąć i tym razem sama wziąć bucha, ale nie pozwolił mi na to, dołączając do pocałunku język. Odruchowo wplątałam palce w jego włosy i zaczęłam się kręcić na jego biodrach, by mieć lepszy dostęp do jego ust i języka. Ręce blondyna spoczywają na moich biodrach, delikatnie mnie przytrzymując. Nie wiem nawet, gdzie zniknął nasz joint, ale to się teraz nie liczy. Niall zasysa moją wargę z wielką pasją, na co pojękuję. Tak dawno się z nikim nie całowa...
Jak poparzona oderwałam się od niego, a po policzku zaczęły spływać pojedyncze łzy.
 - Prze... Przepraszam. - wymamrotałam i wybiegłam z pokoju łkając.


Rozdział 17

 Koniec weekendu. Niedziela. Dzień wykorzystywany przez większość społeczeństwa na kampusie do leniuchowania, odpoczywania przed męczącym tygodniem na studiach i odsypiania po całonocnych imprezach. Ja też chętnie poleżałabym w łóżku cały dzień z słuchawkami w uszach i dobrą książką w ręku, ale nie dzisiaj. Dzisiaj mam inne plany.
Idę o czternastej z Tomem i Lily na obiad do pobliskiego lokalu, jaki polecił mój przyjaciel. Bardzo chcę poznać jego dziewczynę, niestety nie miałam okazji zamienić z nią wielu słów podczas niemiło wspominanej imprezy w domu bractwa. Wydaje się sympatyczna i przyjacielska. Przy okazji jest bardzo ładna i naturalna, a nie jak większość dziewczyn na piątkowej imprezie - przesadzona ilość makijażu i ubrania które praktycznie nic nie zasłaniają. Dlatego też już po tym myślę, że Tom znalazł sobie fajną dziewczynę.

Moje emocjonalne samopoczucie polepszyło się. Jak na razie, nie płaczę. Staram się nie czytać wiadomości od Jimmy'ego i nie zaprzątać sobie głowy jego osobą. Chcę zapomnieć. Jak najszybciej. Na moje nieszczęście, on mi to utrudnia ciągle dając o sobie znać.

 - Wychodzisz gdzieś? - słyszę głos Cary, z drugiego końca pokoju.
 - Tak, idę na obiad z Tomem i Lily. - odpowiadam zapinając guziki kraciastej koszuli.
 - Mhm, okej. - wzrusza ramionami.
Blondynka siedzi w siadzie skrzyżnym na łóżku gryząc długopis. Stara się napisać zaległą pracę na angielski. Od kiedy przyjechałyśmy nie widziałam jej ani razu przy książkach. Musi się bardziej postarać, jeśli chce zaliczyć pierwszy rok.
Nagle rozlega się energiczne pukanie i do pomieszczenia bezceremonialnie wchodzi uśmiechnięty Mike.
 - Siema. - wita się, a następnie całuje Carę w usta. - Przyszedłem Ci pomóc. - zwraca się do niej.
 - Przyda mi się pomoc. - przyznaję dziewczyna.
 - Lecę gołąbeczki. - wtrącam się w ich wymianę zdań i wychodzę poprawiając torbę na ramieniu.

***

Wchodzę pewnym krokiem do knajpki w której góruje jasny wystrój. Rozglądam się w poszukiwaniu znajomych twarzy. Tom z Lily siedzą przy stoiku w kącie o czymś wesoło dyskutując, przez co mnie nie zauważają. Składam szybkie zamówienie na sałatkę i wodę z cytryną, po czym podchodzę do nich z uśmiechem.
 - Cześć. - witam się.
 - Hej! - odpowiadają równocześnie.
Przybijam z Tomem żółwika, na powitanie, a z Lily całujemy się w policzek.
Kelnerka przynosi moje zamówienie, na którego widok Tom marszy brwi.
 - Odchudzasz się?
 - Zamknij się. Nie komentuj - zbywam jego uwagę, pokazuję mu język i wkładam do buzi widelec z sałatą i pomidorem. 

Z Lily rozmawia mi się bardzo dobrze. Po czasie zapominam, że z nami siedzi jeszcze Tom, ale on jest cicho, z uwagą przysłuchując się naszej rozmowie, czasem dodając jedynie krótką uwagę.
W dziewczynie znalazłam bratnią duszę. Jesteśmy do siebie po części podobne. Można z nią porozmawiać o wszystkim, potrafi wysłuchać. Jest bardzo inteligenta, mądrze wypowiada się na poruszone tematy. Wydaje się być spokojna, lecz widać, że lubi dobrze się bawić, podobnie jak ja. Studiujemy na tej samej uczelni. Uwielbia książki i tak jak ja, kocha klasyki.
Od teraz ją uwielbiam. Jest wspaniała. Mamy ze sobą bardzo dobry kontakt, czemu dziwi się nawet Tom.
Rozmawiamy na temat wychowania fizycznego, które musimy zaliczyć w tym roku. Lily nie ma jeszcze pomysłu, na co się zapisać, przy czym ja namawiam ją, by chodziła razem ze mną na aerobik. 

***

 - Zaraz przyjdzie reszta. - informuję nas Tom, czytając sms'a w swoim telefonie, od kogoś ze swojej paczki. Nie za bardzo ten fakt mnie cieszy.
 - E, w sumie to już są. - dodaję, gdy dochodzi do nas dźwięk otwieranych drzwi lokalu.
Do stolika podchodzi najpierw Louis z Zaynem..
 - Hej! - mówi Zayn i nachyla się do mnie, by mnie uścisnąć.
 - Cześć. - obdarowuję go uśmiechem i przesuwam się, by zrobić mu miejsce do siedzenia.
Po chwili dołącza cała reszta składająca się z Travisa, Liama i... Harry'ego.
Ugh! Po co on tu?
Na powitanie zmierzyłam go wzrokiem i odwróciłam się w stronę Zayna. Jestem niegrzeczna i dobrze mi z tym. On też w piątek nie był zbyt sympatyczny.

Już od pół godziny czuję świdrujące mnie, spojrzenie Harry'ego. Zaczyna mnie to powoli wkurzać. Mam ochotę powiedzieć mu kilka niemiłych słów, ale się powstrzymuję i omijam jego wzrok.
Nie wiem skąd u mnie ostatnio tyle nienawiści. To miejsce źle na mnie działa.

 ***

Zbliża się godzina dwudziesta. Muszę wracać do akademika, by przygotować się do jutrzejszego dnia. Cieszę się, że zdążyłam wcześniej napisać referat dla wykładowcy, teraz już by mi się nie chciało go pisać i miałabym zaległości. Muszę jedynie się spakować, ale mam w planach położyć się wcześniej, żeby się wyspać. To w końcu początek tygodnia, muszę zacząć go dobrze.
 - Zabierzesz się z nami? - pyta Zayn wskazując na swój samochód.
 - Jasne. - wzruszam ramionami i gramolę się do środka na tylne siedzenie, bo to z przodu zajął już Travis.
Zayn odpala silnik i już mamy odjeżdżać, ale tylne drzwi samochodu otwierają się z impetem, a do środka wskakuję zdyszany Niall.
Czy to jest jakiś żart?!
 - Siema. - dyszy blondyn.
 - Co tu robisz stary? - Travis zdziwiony odwraca się do tyłu.
Patrzę na niego wściekłym wzrokiem, na co on flirciarsko się uśmiecha. Może, gdybym nie czuła do niego tyle negatywnych emocji spodobałoby mi się to.
Nie, raczej nie w jego przypadku. Jest bezczelny i nieznośny.
W tym czasie Zayn już odjeżdża i kierujemy się na teren kampusu.
 - Byłem tu na rogu, w studiu tatuaży. Mam nową, zajebistą dziarę! - odpowiada Travisowi z entuzjazmem podnosząc koszulę na wysokość żeber wskazując zaklejone miejsce.
Chłopaki chwalą swojego kumpla. Jedyne co wydostaję się z moich ust do ciche prychnięcie, na co ten podnosi jedną brew, nie wiedząc o co mi chodzi.

***

W pokoju jak zwykle, ostatnimi czasy nie ma Cary. Cóż, można się było tego spodziewać. Od kiedy jest z Mikiem, rzadko tutaj przebywa w ciągu dnia, a nawet czasem nie wraca na noc. Przez ten tydzień zauważyłam u niej tyle zmian, że trochę mnie to martwi. No ale nic nie poradzę, jest dorosła. To jej życie, nie będę się wtrącać.

Po spakowaniu torby na jutro, zaczynam sprzątać. Przez weekend trochę nabrudziłam w mojej części pokoju. Ścielę łózko, a następnie układam ubrania do szafy, które wcześniej leżały stertą na krześle. Nucę pod nosem "Please, please me" - The Beatles, aż słyszę dźwięk wiadomości. 

 Lily: Pomyślałam o tym co mówiłaś i też zapisałam się na aerobik! :) 
 Ja: Woah, to świetnie! W takim razie do zobaczenia jutro na zajęciach sportu! :D
 Lily: Już nie mogę się doczekać. :)
 Lily: Molly, mam pytanie. 
 Ja: To pytaj. ;)
 Lily: Zauważyłam, że nie przepadasz za Harrym. Czemu? Coś się stało? 
 Ja: Nie mam w sumie powodu. Po prostu, gdy przyszłam w piątek na imprezę nie był zbyt miły. 
 Lily: Zdążyłam zauważyć, że nie jest taki jak reszta, ale nie jest taki najgorszy. Można się z nim dogadać. 
 Ja: Ale ja się z nim nie dogadam. Podobnie jak z tą "jego" dziewczyną i Niallem.
 Lily: Też nie przepadam za tą dziewczyną. Strasznie klei się do Harry'ego, chociaż zdaje sobie sprawę, że on sobie tego nie życzy. 
 Ja: Szkoda, że nie widziałaś jak ją z siebie zrzucił! 
 Lily: Co?! Nie gadaj! Ha ha ha. 
 Ja: To było niezłe, jej mina była bezcenna. 
 Lily: Wyobrażam to sobie. 
 Lily: Dobra, Molly. Odezwę się później bo Tom do mnie wpadł. :) Trzymaj się!

Odłożyłam telefon na komodę. 
Zaczęłam układać książki na półce, by się czymś zając, gdy telefon na łóżku Cary zaczął brzęczeć. Czemu Cara nie wzięła swojego telefonu? 
Na wyświetlaczu widniał napis "Mama". 
Odebrać? Nie, lepiej nie. 
Pójdę po nią, pewnie siedzi u Mike'a. Wyszłam z pokoju, zamykając drzwi na klucz i podeszłam do ciemnych drzwi na końcu korytarza. Z tego co pamiętałam, Zayn mówił, że to pokój Mike'a. 
Pukam delikatnie i czekam z niecierpliwością, aż ktoś raczy mi otworzyć. 
Drzwi drgnęły, a przed oczami ukazały mi się znajome blond włosy.


Wattpad!

Witam :)

Krótkie info!
Moje opowiadanie możecie znaleźć też na Wattpad!
--> http://www.wattpad.com/story/31730347-pick-me-punk-one-direction
Zapraszam! :)
Miłego czytania :))


środa, 4 lutego 2015

Rozdział 16

 - To jest właśnie Molly. - uśmiecha się Tom, a ja powstrzymuję się, by nie przewrócić oczami.
Jego znajomi odpowiadają wesołym i miłym 'cześć', uśmiechając się do mnie. Jedynie, chłopak i dziewczyna na jego kolanach siedzą cicho ze złością w oczach, a blondyn stojący z boku mruży oczy świdrując mnie spojrzeniem od stup do głów. Milutko...
Tom chyba zauważył ich reakcję, więc zaczął mówić dalej.
 - Napijesz się czegoś?  zapytał. - Zaraz Ci przyniosę. - opowiedział sam sobie na pytanie, zostawiając mnie.
 - Molly! No siadaj. - Zayn zawołał mnie.
Wskazał ręką miejsce koło niego, na kanapie, więc je zajęłam. Czułam na sobie przeszywające spojrzenia niesympatycznej trójki.
 - Co tam, jak Ci się podoba? - pyta.
Szczerze? Nie podoba. Nie powiem mu tego, ale to właśnie czuje - niechęć do wszystkiego.
 - Zayn, przyszłam tu przed chwilą... Jest okej. - posłałam mu uśmiech. Wymuszony uśmiech.
 - Poznałaś już Lily?
 - Tak, jest bardzo miła.
Teraz sobie przypomniałam, że miałam z nią później pogadać. Znajdę ją za chwilę.
 Po chwili przychodzi Tom z plastikowym kubkiem w ręku i całą butelką czerwonego alkoholu. Znajomy smak wiśniówki zawitał do mojej jamy ustnej, na co bez wymuszenia się uśmiechnęłam, ale potem na mojej twarzy znów pojawia się grymas.
Mike i Cara zniknęli z mojego pola widzenia, zapewne potańczyć, podobnie jak Tom i Louis. Tajemniczy blondyn także gdzieś poszedł, ale on mało mnie obchodził, nie znam go. Widzę, że brunetka z pojedynczymi zielonymi pasmami w swoich lokach próbuję przymilać się do loczka, na którym siedzi. On jedynie marszy brwi i ściąga, praktycznie zrzucając ją z siebie. Odchodzi bez słowa, a dziewczyna oblewa się rumieńcem spowodowanym najprawdopodobniej wstydem. Mam ochotę się zaśmiać, ale powstrzymuję się. Ona też wkrótce odchodzi dopijając drinka. Zostaję na kanapie z Zaynem i Liamem, który ciągle rozmawia przez telefon, ze swoją dziewczyną. Czuję procenty w moim organizmie, trochę kręci mi się w głowie.
 - Zayn, gdzie łazienka? - pytam.
 - Na górze. Ostatnie drzwi po lewej. - odpowiadam z uśmiechem.
 - Okej, zaraz wracam. - oznajmiam i wstaję.
Przepycham się przez pijanych ludzi wchodząc po schodach. Muszę omijać migdalącą się parę, oddającą sobie nawzajem czułości, jakby mieli zaraz tu publicznie uprawiać seks. Boże, to robi się obrzydliwe.
Na moje szczęście łazienkę zastaję wolną. Zamykam się na zamek i siadam na chłodnych kafelkach. Potrzebuje chwili odpoczynku od tego szaleństwa za ścianą. Biorę telefon i mam ochotę z kimś popisać. Niestety oprócz znanych mi osób na tutejszej imprezie, nie znam z Londynu nikogo. Nie mam innych znajomych, nie zdążyłam ich poznać przez ten tydzień.
W skrzynce odbiorczej widnieją jakieś wiadomości, o których informuję mnie mała koperta w lewym górnym rogu ekranu. Zaczynam je czytać.
 Jimmy: Możesz mi wreszcie odpisać, wiem że to twój aktualny numer. Błagam Mel.
 Jimmy: Nie dam Ci spokoju, dopóki mnie nie wysłuchasz. To bardzo ważne Molly.
 Jimmy: Wiem, że spieprzyłem wszystko, ale daj mi się wytłumaczyć.
 Jimmy: Molly, dalej Cię kocham. Cały czas Cię kochałem...
Łzy spływają po moim policzku, nie kontroluję tego. Znowu wspomnienia, znowu ten ból. Mam mu w to uwierzyć? Odpisać?
Nie, nie zrobię tego. Nie po to wytrzymałam już te miesiące bez odpisywania, żeby teraz to spieprzyć.
A co jeśli pisze prawdę? Jakie ma usprawiedliwienie na taką długą nieobecność bez słowa wyjaśnienia? Mam mu tak po prostu wybaczyć?!
Zapominam o miejscu w jakim się znajduję, dopóki nie rozbrzmiewa pukanie. Jestem w łazience, w domu bractwa, na imprezie. Muszę się ogarnąć, nim ktoś mnie zobaczy w takim stanie.
 - Chwila! - wołam do osoby stojącej pod drzwiami.
Delikatnie zmywam rozmazany tusz, poprawiam włosy i kiedy nie wyglądam już tak tragicznie, jak przed chwilą otwieram drzwi, by udostępnić pomieszczenie komuś innemu.
 Zamurowało mnie, gdy duże, zielone oczy bruneta z burzą loków wpatrywały się we mnie z zaskoczeniem. Patrzył się na mnie inaczej, niż przed dwudziestoma minutami.
 - Płakałaś? - zapytał marszcząc brwi.
Gdyby  nie zablokował mi drogi ucieczki swoim ciałem, opierając rękę o framugę, odeszłabym bez słowa.
 - Co Cię to interesuję? - fuknęłam.
Na moją niegrzeczną reakcję, zdziwił się rozszerzając źrenice. Może wtedy się nie reagowałam na jego chamską postawę, ale teraz nie zamierzam być miła.
 - Co się stało? - odpowiedział pytaniem na pytanie zwiększając tylko moje poirytowanie.
 - Co Cię to obchodzi? Mogę przejść?! - wrzasnęłam.
 - Uspokój się, chce Ci pomóc. - powiedział ostrożnie i spokojnie.
Przyciągnął rękę do mojego policzka, by otrzeć spływającą w dalszym ciągu łzę. Nie wiem skad u niego wzięły się takie gesty. Gdy siedzieliśmy na dole był chamski, a teraz pomagać mu się zachciało.
Skorzystałam z okazji i wyminęłam go bez słowa, kierując się od razu na schody.
 - Molly! - krzykną za mną, ale nawet się nie odwróciłam.
Pędziłam przed siebie, mając ochotę jak najszybciej wyjść się przewietrzyć. Robiło mi się coraz bardziej duszno, głowa mi pękała od głośnej muzyki, a na dodatek byłam wewnętrznie rozbita. Mogłam tu nie przychodzić, wcale nie jest fajnie.
Zbiegłam ze schodów i błyskawicznie się odwróciłam, w stronę, gdzie znajdowały się drzwi. Nagle poczułam lodowatą ciecz, spływającą z mojego dekoltu i brzucha, na co pisnęłam. Popatrzyłam zszokowana przed siebie. Stał tam, ten blondyn z szeroko otwartymi ustami i pustym plastikowym kubkiem w dłoni.
Co mnie tu jeszcze spotka tego cholernego wieczoru?!
 - Prze... przepraszam. - wyjąkał zszokowany. - Nie chciałem, naprawdę. Przepraszam...
 - Nie mogłeś trochę uważać?! Patrz jak ja teraz wyglądam do cholery! - krzyczałam.
 - To nie moja wina, ty mi weszłaś pod nogi.
 - Co?! - oburzyłam się.
 - Przepraszam, chodź ze mną. - powiedział wyciągając do mnie rękę.
 - Nigdzie z tobą nie idę!
 - Idziesz. - powiedział już znacznie głośniej.
 - Nie będziesz mi rozkazywać, myślisz że kim ty jesteś dupku?! - nie wiem kiedy te słowa opuściły moje usta. Nie chciałam go obrażać ale emocje wzięły górę.
 Bez słowa zaczął mnie ciągnąć w stronę schodów. Jego uścisk dużej dłoni był tak mocny że nie mogłam się wyrwać.
 - Ałć! Puść mnie!
 - To grzecznie ze mną chodź.- postanowiłam już z nim nie walczyć, bo wiedziałam, że nie da za wygraną, a we mnie kipiała taka złość, że miałam ochotę go zabić na miejscu.
Po chwili znajdowaliśmy się na gorzę przed jakimiś drzwiami od pokoju. Miałam ochotę zapytać się co robi, ale wyprzedził mnie pukaniem. Nie czekając na odpowiedź z wewnątrz pomieszczenia nacisnął klamkę i szarpnął drzwi, by się otworzyły. Wprowadził nas do środka.
 - Harry? - zapytał.
Po co idziemy do jakiegoś Harry'ego?! Chce by mnie zostawił w spokoju, a nie prowadził do swoich znajomych!
Blondyn zapalił światło w pokoju, a ja zaskoczona, wstrzymałam powietrze. Na łóżku leżał ten loczek... Boże, marzę jedynie o tym by stąd wyjść! Tak w ogóle czemu on ma swój pokój? Należy do bractwa?!
Na nasz widok, Harry wstał do pozycji siedzącej. Na jego twarzy wymalowane było zaskoczenie. Patrzył na nas marszcząc brwi, a kiedy zobaczył moją bluzę i nasze splecione dłonie głośno wypuścił powietrze. Od razu puściłam rękę blondyna, następnie krzyżując obje na piersi i przewróciłam oczami.
 - Em... - zmieszał się po mojej nagłej reakcji. - Stał się mały wypadek z mojej winy. Mógłbyś dać jedną koszulę. - wskazał na moją bluzkę, całą poplamioną od rumu pomieszanego z colą, który zostawił wielką plamę, już nie do sprania.
 - Ta, jasne. - bąknął i z szafy wyciągnął zwykły, biały T-Shirt i podał mi go, patrząc mi się w oczy.
 - Dzięki. - odparłam z niechęcią.

Niall odstawił mnie do łazienki, czekając cały czas pod drzwiami, aż się przebiorę.
Czy on może dać mi ten cholerny, upragniony spokój?!
 - Czekam. - popukał w drzwi.
To że nachalny to jeszcze niecierpliwy...
 - Idę! - wrzasnęłam z pretensją w głosie nakładając przez głowę za duży T-Shirt, następnie wyrzucając poplamiony crop top do małego śmietnika w rogu łazienki. Już na nic się nie na da. - Po co w ogóle na mnie czekasz? - spytałam, gdy wyszłam z pomieszczenia.
 - Bo... tak o.
 - To może byś znalazł sobie lepsze zajęcie? Mam już dość tej cholernej imprezy, mam zamiar wrócić do domu więc mnie zostaw.
 - A ty możesz przestać być taka nadęta? - podniósł głos. Zaraz dojdzie do jakiejś kłótni.
 - Nie, nie mogę. - wyminęłam go.
Złapał mnie za rękę przyciągając do siebie. Stałam w prost do niego, jedynie parę centymetrów od jego ciała. Jego szczęka była spięta i mocno zaciśnięta. Był zły i bardzo dobrze.
 - To spróbuj, a nie zachowujesz się jak jakiś dzieciak!
Zamurowało mnie.
 - Sam się zachowujesz jak dzieciak! Zostaw mnie w spokoju!
Wyrwałam się i pobiegłam na dół.
Dogonił mnie już, gdy byłam za zewnątrz. Złapał mnie za ramiona, nie pozwalając tym, bym się odwróciła. Mam już dość tego natręta i czuję, że jak mnie nie zostawi zwyzywam go, albo nawet uderzę, a tego bym nie chciała.
 - Odwiozę Cię. - powiedział przez zaciśnięte zęby, tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Pff.
 - Poradzę sobie. - spiorunowałam go wzrokiem.
 - Ciekawe jak? - prychnął. - Oni są już nawaleni, niby jak masz zamiar wrócić?
 - Autobusem.
 - W pobliżu nie ma żadnego przystanku. Możesz przestać być uparta chociaż przez chwilę, proszę?
 Westchnęłam. On miał rację, nie trafię sama. Nawet nie mam czym pojechać.
 Widząc że mięknę poprowadził mnie do jego samochodu.

Jechaliśmy w ciszy. W tle, leciała cicho punkowa muzyka, czego nie trudno było się spodziewać. Patrzyłam na niego z pogardą. Miałam go dość na resztę życia, pomimo tego, że właśnie mi pomaga.
 - Przestaniesz się tak patrzeć? - zapytał z pretensjonalnym tonem.
 - Nie.
Przewrócił jedynie oczami. Na całe szczęście dojeżdżaliśmy już pod mury akademika. Wysiadł z samochodu, by otworzyć mi drzwi.
 - Sama wyjdę. Co ty robisz? - zapytałam, gdy zamknął samochód.
 - Idę do akademika.
 - Po co?
 - Mieszkam tu. - ze zszokowania otworzyłam szeroko oczy.
 - Co?!
Zaczął się śmiać, a ja miałam ochotę dać mu w twarz. Już nad sobą nie panuję.

***

 - Dzięki za podwiezienie. - powiedziałam, gdy byliśmy na korytarzu w akademiku.
 - A ja przepraszam za tą bluzkę. - zaczął drapać się po karku. Denerwował się.
Jego nastroje były tak różne i zmienne. Wcześniej na mnie krzyczał, potem chichotał, a teraz się denerwuje.
Na spokojnie, zaczęłam dostrzegać to, jaki jest przystojny. Blond włosy ma postawione do góry. Niebieskie oczy wpatrują się we mnie z uwagą. Różowe, pełne wargi są lekko rozchylone, a snejki* niesamowicie je ozdabiają. W brwi także widnieje metal, od którego odbija się światło. W uszach ma tunele. Ma pełno tatuaży. Widzę, ze ma zapełnione nimi całe ręce o trochę miejsca na szyi.
Zbliżył się do mnie, przez co znów zaczęłam myśleć.
 - Hm, no to cześć. - zepsułam naumyślnie tą chwilę.
 - Tak w ogóle to się nie przedstawiłem. Jestem Niall. Przepraszam, wyszło że jestem niegrzeczny i mało kulturalny.
 - Molly. - to że jest niegrzeczny wiedziałam od początku.
 - To cześć Molly.
Zniknęłam jak najszybciej w ciemnym pokoju. 

***

 Ja: Tom, jakby coś, nie martw się. Jestem w akademiku.
 Tom: Coś się stało? Czemu tak szybko? 
 Ja: Jestem zmęczona. Jutro Ci opowiem. 
 Tom: No okej, śpij dobrze. 
 Ja: Miłej zabawy. 

 Ja: Cara, jakby coś jestem w akademiku. 
 Cara: Co? Już? Oh, okej. 
 Ja: O której będziesz? 
 Cara: Zostajemy tu na noc z Mikiem. Wszystko ok? 
 Ja: Tak, wszystko gra. Idę spać. Miłej zabawy. 

 Nieznany numer: Dobranoc Molly.



* Snejki - Snake Bites. Piercing. Kolczyki po obu stronach dolnej wargi.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 15

W końcu Mike parkuje na poboczu wąskiej uliczki, przy której stoją duże - na pierwszy rzut oka identyczne - domy. Słyszę przez szybę, dobiegającą donośną muzykę z najbliższego budynku, który, jak na to wygląda, jest domem bractwa. Na fasadzie, wypisana jest nazwa bractwa, ale z powodu ciemności i pnączach roślin na ścianach, które zlewają się z czarną farbą, nie mogę jej odczytać.
 - Idziesz? - pyta Cara, która odwróciła się do mnie, siedząc na przednim siedzeniu.
Na jej twarzy widnieje szalony uśmiech. Już po tym wiem, czego mogę się po niej spodziewać i nie zamierzam tego znosić przez całą imprezę, tak jak, nie zamierzam tu długo siedzieć. Podczas drogi, którą przebyliśmy samochodem, od akademika, do tego cholernego domu, straciłam już całkowicie humor. Nie chcę tego po sobie pokazywać, posiedzę jedynie chwilę z Tomem, a później się urwę do domu. W sumie, nie mam pojęcia, jak to zrobię, bo nie mam samochodu, ale zdążę coś wymyślić.
 - Taa. - odpowiadam szorstko i wychodzę z samochodu, nie czekając na jej reakcję.
 - Hm, nie wspominałeś że będzie aż tyle osób. - kręcę głową, kierując wypowiedź do Mike'a.
Teraz dokładnie widzę wielką rezydencję. Jest dwa razy większa, od mojego domu w Weymouth! Na trawniku, przed nim, jest cała masa osób z różnorakim alkoholem w dłoniach. Niektórzy kiwają się do rytmu muzyki, wydającej się grać coraz głośniej. Nawet tam nie weszłam, a już mam dość. Mam ochotę, odwrócić się i pójść w innym kierunku, na ślepo, prosto do małego pokoju w akademiku, przebrać się w ciepłą piżamę i czytać książkę. Niestety, słowo się rzekło - muszę przemęczyć te parę godzin.
 - Wyluzuj Molly. - chłopak, obejmujący w tym momencie Carę, uśmiechnął się do mnie, z otuchą w oczach.
Pewnie zobaczył moją kwaśną minę, na sam widok tego miejsca. Muszę się uspokoić.
 - Jestem wyluzowana. - wzruszyłam ramionami, marszcząc jednocześnie brwi. - No to wchodzimy?
Ten się tylko zaśmiał i ruszyliśmy ku wejściu. Mijamy się z wieloma - upitymi już nieco - studentami. Niektórzy witają się z Mikiem, uściskiem dłoni.
 Wchodzimy do środka i przechadzamy się przez zatłoczony salon. Meble, są tu poustawiane z brzegu, na potrzeby imprezy, za to wolną przestrzeń zajmują ludzie. Masa ludzi. Ledwo się po między nimi przeciskam, próbując nie zgubić z zasięgu wzroku, dwójki znajomych. Przechodząc obok stołu pokaźnych rozmiarów, służącego prawdopodobnie za bar, ktoś wręcza mi czerwony, plastikowy kubek, wypełniony lodowatą cieczą o czerwonej barwie. Wzruszyłam ramionami i upiłam spory łyk, od razu rozpoznając alkohol. Wiśniówka - moja ulubiona. Teraz, bez oporów, wypijam na raz całość do dna. Chłód oblewa moje wargi i podbrzusze, mmm. Zanim wyjdę, muszę się upić. Porządnie!
Cara i Mike prawie zniknęli mi z zasięgu wzroku, więc szybkim krokiem ruszam za nimi.. Panuję lekki zaduch, mimo, że nikt nie pali.Czuję, że niedługo będę musiała wyjść na powietrze. Jakaś osoba łapię mnie za ramię, więc odruchowo się ku niej odwracam.
 - Hej, Molly! No wreszcie! Już miałem wątpliwości. - ściska mnie w objęciach Tom.
 - Czy ty myślisz, że rzucam słowa na wiatr? - mierzę go wzrokiem.
 - Oczywiście że nie, pani nadęta. - dźga mnie lekko w żebra.
 - Nie jestem nadęta!
 - No właśnie widzę. - głupkowato się uśmiecha.
Ugh!
 - Co Cię gryzie? - pyta, już całkowicie z troską.
 - Nic, jest okej.
 - Czemu mnie kłamiesz?
 - Nie kłamię! - ponownie się oburzam. - Po prostu, masz mi coś do powiedzenia! No i gdzie ta obiecana niespodzianka? - próbuję przekrzyczeć muzykę.
 - No właśnie... Jest tutaj. - jego oczy się zaświeciły. - Muszę Ci najpierw o czymś powiedzieć.
 - No to, zamieniam się w słuch.
 - Nie wściekaj się, że nie dowiedziałaś się pierwsza, okej? Nie miałem jak Cię poinformować...
 - No gadaj. Do rzeczy! - przerywam mu zniecierpliwiona.
 - Mam dziewczynę! - wykrzykuję.
Na jego twarzy widzę dziką radość. Wargi, ozdobione kolczykiem układają się w szeroki uśmiech. Oczy mu się świecą. Czeka jedynie, aż coś mu powiem. Czy jestem zła, że nie dowiedziałam się pierwsza? Nie. Jestem mu nawet wdzięczna, że nie kontaktował się ze mną wtedy, gdy miałam... małą załamkę. Cieszę się, że wreszcie kogoś ma. Zawsze był sam, jeśli już kogoś miał to nic poważnego - nie chwalił się tym. Mam nadzieję, że jak najlepiej im się ułoży.
 - To świetnie! - rzucam mu się w ramiona.
 - Nie jesteś zła? - pyta z dziwną miną, wyrażająca szczere zdziwienie.
 - Nie, ani trochę. - daję mu całusa w policzek - taki nasz naturalny gest.
 - Uf, ulżyło mi. Miałem w myślach najgorsze scenariusze. Mogłaś się na mnie rzucić i zabić, że nie byłaś pierwsza.
 - Co?! Przestań, bo zaraz to zrobię! - żartuję.
 - Chodź, poznam Cię z nią! - ciągnie mnie za rękę, wymijając tańczących ludzi.
 - Ona tu jest? To ta niespodzianka?
 - Tak.
 - Woah. Poznam twoją dziewczynę, hura!
Tom kieruję mną do kuchni. To pomieszczenie jest jeszcze bardziej zatłoczone, niż salon. Pewnie dlatego, że tu znajduje się najwięcej alkoholu. Podchodzimy w głąb pomieszczenia, aż stajemy przy dziewczynie, odwróconej tyłem do nas, patrzącej w okno. Tom zakłada jej ręce na oczy, wygląda to tak uroczo! Nigdy jeszcze nie widziałam go w takiej sytuacji. Ja go nigdy nie widziałam zakochanego, a na to wygląda, że teraz jest. Zaskoczona podskakuje i odwraca się na pięcie. Na mój widok szeroko się uśmiecha. Wspominał jej coś? No nie, błagam!
 - Molly, to jest Lily. - wskazuję na dziewczynę. - Lily, to Molly.
Dziwi mnie, kiedy dziewczyna zbliża się i mnie ściska. To bardzo miły gest z jej strony.
 - Hej, Tom mi wiele o Tobie mówił. - mówi, gdy oswobadzamy się nawzajem. Mierzę chłopaka wzrokiem, na co się śmieję.
 - Hej, miło mi Cię poznać. - mówię szczerzę.
 - Mi także.
 - Okej, dziewczyny. Zależy mi, żeby poznać ją z resztą. - wskazuje na mnie. - Pogadacie sobie później. - mruga do niej porozumiewawczo, a ona przytakuje. Macha mi, gdy oddalamy się. Oczywiście, on musi mnie ciągnąć za rękę! Czy on myśli, że mam zamiar uciekać, przed nim po całkowicie obcym mi domu?
 Zatrzymujemy się przed kanapą, a raczej dużym narożniku, wokół którego kłębią się ludzie. Rozpoznaję, że to znajomi Tom'a. Piercing i tatuaże - tego nie brakuję u żadnej osoby. Są już nawet Cara i Mike. Wszyscy siedzą, w rzędzie, rozmawiając, pijąc i śmiejąc się na przemian. Podnieśli na nas wzrok, gdy Tom zaczął mnie przedstawiać.